niedziela, 1 lutego 2009

30.01.2009 - koniec :(

Rano żegnamy Chiny, wyjeżdżamy z hotelu około 9 rano, 14:05 wylot z Pekinu do Frankfurtu, we Frankfurcie około 17 godziny, już czasu naszego. W samolocie ok, czas szybko leci niektórzy kontynuują wczorajszą imprezę niestety źle się dla nich to kończy jeden pan pluje krwią i potrzebny jest lekarz, inni spóźniają się na samolot Frankfurt - Warszawa około 20 godziny :). Przedłużyli sobie powrót do Polski, nie wiemy dokładnie o której wrócę. W Warszawie po 24 godzinach bez snu idziemy spać do hotelu, rano wyruszamy do Łodzi na małe zakupy w Manufakturze i potem szybko autostradą do Poznania i do domku. Było super ciężko opisać wszystko, trzeba to wszystko po prostu zobaczyć na własne oczy może nasze kiedyś jeszcze raz to zobaczą. PA, do zobaczenia w Polsce.




:: spanko po imprezie ::

29.01.2008

Ostatni pełny dzień w Pekinie, trochę luźny, większość spędziła na zakupach. Rano pojechaliśmy na "Silk Market" 6 piętrowe centrum z podróbkami. Wszystko co sobie wymarzysz od ciuszków po elektronikę, wszystko podrobione ale Chińczyk oczywiście twierdzi, że oryginalne. Spora część wycieczki spędziła tu cały dzień, masakra kupowali i kupowali. Byliśmy kiedyś w Turcji i wiadomo trzeba się tam tarować w krajach arabskich to samo ale ci tutaj to nie znają umiaru zaczynają od kosmicznych cen. np zaczynają od 1400 zł za coś, a kończy się licytacja na 100 zł ale i tak nie masz pewności czy tanio kupiłeś.Dwóch kolesi targowało płaszcze do garnitury Bossa, półtorej godziny targowania, zadowoleni że zeszli na 200zł jak się później okazało ktoś inny stargowała na 100 zł i tak za każdym razem. Najlepiej potargować i nie pytać innych za ile kupili :). Około południa pojechaliśmy do Świątyni Lamy, w nowy rok przychodzi tu wielu Chińczyków, modlą się, palą kadzidełka, my natomaist mamy możliwość podziwiania całej świątyni i zobaczenia 18 metrowego buddę. Po świątyni idziemy na jarmark, targ coś takiego. Taki odpust jak u nas jarmark solny, ludzie kupują najróżniejsze niepotrzebne pierdołki, oglądają występy bawią się i jedzą miejscowe przysmaki. Przysmaków było wiele ale skusiłem się na jeden, Skorpiona smażonego w gorącym tłuszczu. Był taki sobie a nawet mogę powiedzieć, że był nie smaczny, myślę jednak że mogłem trafić gorzej na przykład na pisklaczki naciągnięte na patyczki (wheeeeeeeee). My tu sobie zwiedzamy a tamci cały czas na zakupach :). Z targu jedziemy metrem na umówioną pożegnalną kolację. Wspomnę jeszcze że metro jak i wszystko tutaj w dużych miastach w chinach na najwyższym poziomie technologicznym, po prostu Europa może się schować.Kolacja to coś specjalnego pyszna kaczka po pekińsku, wygląda to tak, podjeżdża kelner z usmażoną kaczką, tnie mięsko na plasterki, ty kładziesz to na okrągły placek, kładziesz warzywko, dodajesz sosik składasz w naleśnik i zjadasz, pyszne to. Wieczorem popijawa w hotelu z całą grupą, a rano wylot.










:: budda ::

28.01.2009 - Wielki Mur

Dzisiaj wyprawa na Wielki Mur, jedziemy autobusem około 100km od Pekinu żeby zobaczyć jeden z cudów świata, po drodze dowiadujemy się całej historii o Wielkim murze i robimy jeden postój w fabryce ręcznie robionej emalii komórkowej, oczywiście był czas na zakupy ale ceny powalały, nikt chyba nic nie kupił. Na Wielkim murze jak to w miejscach turystycznych pełno ludzi, mur jak mur nic specjalnego chyba ciekawsza od samego muru jest jego historia. Po zwiedzaniu mieliśmy trochę czasu i poszliśmy na coś europejskiego , amerykańskiego , do Starbucksa na pyszne frapucino kto pił ten wie :). Zajechaliśmy w drodze powrotnej zobaczyć grobowce cesarzy, a następnie udaliśmy się na medycynę chińską gdzie zrobili nam masaż stóp i mogliśmy skorzystać z konsultacji z lekarzem chińskim. Masaż super, najpierw nogi do wody z jakąś herbatką potem masowanie około 40 osób w jednej sali, było śmiesznie. Lekarze za pomocą 3 palców położonych mierzą puls na prawej i lewej ręce i już wiedzą wszystko o tobie. Każdy dostał diagnozę, zachowamy je dla siebie ale możemy powiedzieć, że ich uwagi były prawie zawsze trafione. Wieczorem udaliśmy się razem na spacer "Pekin nocą"
:: nasz pokój ::


:: Pekin nocą ::


:: medycyna chińska ::


:: moja masażystka :) ::




:: monia i mały człowiek z tybetu ::





27.01.2009 - Pekin

Hej
Piszemy z 4 dniowym opóźnieniem bo poprostu po całodniowych wycieczkach idziemy bezpośrednio spać.OK, zaczynamy. Kolejny dzień w Pekinie zaczeliśmy zwiedzając "Świątynię Nieba" gdzie w czasach piętnastego wieku była miejscem składania najważniejszych dorocznych ofiar, a kapłanem podczas tych uroczystości był sam cesarz. Teraz to miejsce dla chińczyków to przede wszystkim mejsce spotkań do grania w różne gry, tańce, śpiewanie, ćwiczenie Tai Chi i miejsce, w którym odbywają się ceremonie. W tym dniu trafiliśmy właśnie na ceremonię noworoczną, kto nie widział niech zobaczy film "oststni cesarz", my podczs tych występów napewno dowiedzieliśmy się, że chińczycy to mistrzowie przepychania i wpychania się :). Głównie przychodzą tu starsi ludzie żeby się bawić i ćwiczyć, wszyscy się śmiali że Chińczycy przychodzą rano do takich miejsc, a polscy staruszkowie chodzą z rana stanąc w kolejkę do lekarza. Coś w tym jest, starszy chińczyk prawie każdy, codziennie ćwiczy przynajkniej 30 min Tai Chi, a ich średnia wieku, może nie przez przypadek to ponad 80 lat.Następnie udaliśmy się do "Zakazanego Miasta". Zakazane Miasto zbudowano dla cesarzy, mieszkali tam razem z eunuchami i kilkoma tysiącami konkubin. Zwykli ludzie nie mieli tam wstępu.Teraz ten kompleks pałacowy otoczony fosą i murem w swojej obecnej postaci liczy sobie 9999 pokoi i zajmuje 72ha.Zaraz obok przeszliśmy na "Plac Tiananmen" gdzie 1989 zabito wiele tysięcy Chińczyków, przewodnik tylko wspomniał o tym gdyż mielismy szpiega, który wszystko nagrywał :). Tego dnia pojechaliśmy jeszcze do chodowli pereł, kobiety mogły poszalęć na zakupach. Na wieczór przewidziany był występ w operze pekińskiej ale dowiedzieliśmy się że to gniot dla turystów więc oderwaliśmy się od wycieczki i poszliśmy na zakupy spożywcze. Hotel, lu, lu i jutro kolejny dzień.


:: uroczystość ::


:: gry i zabawy ::

:: Świątynia nieba ::

:: nasz szpieg ::

:: Monia i Mao ::


:: perełki ::

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Pekin dzień pierszy

Pierwszy dzień w stolicy Chin okazał się bardzo wyczerpujący ale nie mogło być inaczej jak po sylwestrze zakończonym o 2 w nocy, trzeba było już wstać o 5 rano na samolot do Pekinu. Lot do Pekinu przebyliśmy w ciągu 2 godzin. Na miejscu poznaliśmy nowego przewodnika, kierowcę i autobus :). Cała wycieczka musiała być naprawdę zmęczona bo nawet zauważył to nasz przewodnik po Pekinie, Artur (to jego angielskie imię , chińskiego nie pamiętamy). Prosto z lotniska jak co dzień około południa pojechaliśmy na luncz, który jak dla nas niczym nie rózni się od ich obiadu który jest o 18 i jest czasami nawet mniej obfity. Po lunczu zakwterowanie w nowym hotelu. Hotel wybudowany na igrzyska w Pekinie 2008, robi wrażenie ale zdjęć jeszcze nie mamy może jutro wstawimy, mieszkamy na 16 piętrze. Po godzinnej przerwie na odpoczynek pojechaliśmy do Letniego pałacu ówczesnych cesarzy, jak bywało wcześniej wszystko ładne ale szkoda, że to nie wiosna lub lato (widocznie będzie trzeba wrócić tu jeszcze raz :). W powrotnej drodze zachaczyliśmy zobaczyć sławny stadion olimpijski "Bocianie Gniazdo" było już ciemno, zimno więc trwało to krótko ale jeszcze tam się wybierzemy w inny wieczór.Około 20 czasu naszego wróciliśmy do hotelu, postanowiliśmy odpocząć tak jak większość autobusu, bo jutro 12 godziń zwiedzania. Więc siedzimy i piszemy zaległości.Pekin na pierwszy rzut oka rózni się od Shanghaiu, spokojniejszy, bardziej poukładany, większe przestrznie, mały ruch na ulicach, zero trąbienia :). Może to wszystko błędne odczucie, ponieważ po sylwestrze Chińczycy mają 5 dni wolnego i dlatego wydaje się tutaj tak spokojnie. A, taka ciekwastka od czasu gdy się zrobiło ciemno czyli tak około 18 do teraz 22 cały czas widać i słychać fajerwerki. Podobno strzelają tak 15 dni od sylwestra :)
:: przed wylotem do Beijing ::

:: Letni pałac ::



:: stadion olimpijski ::

Shanghai

Nie było czasu na pisanie więc teraz zbiorcza notatka z pobytu w szanghaiu.Pierwszy pełny dzień w szanghaju, pobudka o 7 rano i cały dzień zwiedzania. Zaczeliśmy od zwiedzania fabryki VW leżącej na przedmieściach Shanghaiu. Później zawieźli nas do dealera VW i furorę zrobił mode sprzedawany tam ciągle w salonie od roku 1970 do dziś VW Santana. Po powrocie do miasta wjechaliśmy na najwyższą wieżę Perłę Orientu podziwiać miasto z lotu ptaka. Wieczorem podziwialiśmy miasto z wody płynąc statkiem, niestety temperatura powietrza -11 C i wiatr dały się nieźle we znaki. Wieczorem mając czas wolny w kilka osób wybraliśmy sie na stare miasto.
Następnego dnia pojechaliśmy 100 km od Shanghaiu do dwóch miejscowości Suzhou - gdzie podziwialiśmy chińskie ogrody - a później do Tongli - chińskiego miasta na wodzie. Ogrody piękne, pewnie latem i wiosną jeszcze piękniejsze. Miasto na wodzie całkowite przeciwieństwo Shanghaiu - bieda, szaro, straszne warunki do życia przynajmniej dla nas europejczyków.Tego samego dnia odwiedziliśmy fabrykę jedwabiu gdzie zobaczyliśmy od początku do końca jak wytwarzany jest jedwab, a później mogliśmy poszaleć w fabrycznym sklepie. Oczywiście za bardzo nie poszaleliśmy bo niektóre ceny kosmiczne. Wieczorem znowu poszliśmy na miasto zjedliśmy na ulicy chińskie przysmaki - nie chorowaliśmy :) - i widzieliśmy mistrza robienia makaronu (nitek). To trzeba zobaczyć nie da sie opisać, nakreciliśmy go.
W ostatni dzień w shanghaiu był ich Sylwester, także wszędzie było czuć przygotowania Chińczyków do ich najważniejszego święta w roku. Na ulicach tłumy i wciąż strzelające petardy. Ogólnie był to dzień odpoczynku i każdy miał czas wolny by zakupić pamiątki.Dobrze nam się trafilo bo dzień wcześniej popiliśmy (do 5 rano) i mogliśmy dlużej pospać. O 18 pojechaliśmy na elegancką sylwestrową kolację, a po niej poszliśmy na piwko do "lokalnej" PRL-lowskiej knajpki i na fajerwerki o północy. Według chińskiej tradycji kupiliśmy lampion, który puszcza się w powietrze wypowiadając życzenie. Teraz siedzimy na lotnisku i musimy już kończyć bo wsiadamy do samolotu ,jak będziemy mieli czas to napiszemy coś z Pekinu.
SZCZEŚLIWEGO NOWEGO ROKU :)

:: 24 piętro ::

:: stare misto nocą ::


:: fabryka jedwabiu ::

:: tai chi ::

:: miejscowe dzieciaki ::

:: karate kid ::

:: Shanghai nocą ::


:: sylwester ::

czwartek, 22 stycznia 2009

Przeeeeeeelot...

Hej, Piszemy dalej, może tak będzie do końca.
Ok, skończyliśmy na Warszawie, wylot 11:25 po 13 Frankfurt nad Menem, wylot do Shanghaiu 19:50, sporo czasu ale oraganizator zapełnił nam czas. Zabrali nas do restauracji na obiad, zgadnijcie do jakiej?, oczywiście Chińskiej oraz pokazali nam najważniejsze zabytki w mieście.
Po ekspresowej wycieczce we Frankfurcie wylot do Shanghaiu 19:50 - 21.01.2009 naszego czasu, przelot trwał około 10 godzin + przesunięcie czasu więc wylądowaliśmy w Chinach 13:25 - 22.01.2009 czasu chińskiego. Podróż przebiegła dość szybko, ja spałem około 4 godzin Monika około 3, Monika trochę zmęczona więc teraz już śpi, a ja tu mogę poklepać na klawiaturze. W Shanghaiu przywitała nas ładna pogoda, słonecznie i ciepło, około 10 stopni. Z lotniska zabrali nasze bagaże busem, a my do miasta pojechaliśmy kolejką magnetyczną, która potrafi poruszać się z prędkością 430km/h, 30km pokonuje w niecałe 7 minut. W Chinach dołączyły do nas jeszcze 2 przewodniczki więc razem mamy 4 :). Z szybkiej kolejki autobusem podwieziono nas pod sam hotel i podczas tej krótkiej trasy dowiedzieliśmy się głównych informacji o Shanghaiu oraz mogliśmy zobaczyć z okien autobusu to ogromne miasto z przerażającą ilością drapaczy chmur oraz zobaczyć jak w chinach biedota brud i bałagan potrafią być tak blisko luksusu, porządku i czystości. Moje pierwsze wrażenie to nie mogłem się nadziwić, że miasto może być tak duże, myślałem że Londyn, Paryż, Istambuł to duże miasta ale to pobiło wszystkie jakie do tej pory widziałem (co prawda, widziałem tylko 3 duże miasta na świecie:)), może takie odczucie sprawiają te wszystkie drapacze chmur, gdzie się nie obejrzysz gdzie nie pojedziesz to wszędzie ich pełno + dodatkowo pełno ulic wielopasowych i wielopoziomowych, na razie dla mnie "masakra" za duże, może jutro trochę się przyzwyczaję chodząc po mieście, a nie tylko obserwując miasto z ulic szybkiego ruchu.
Godzina 16:00 zakwaterowanie, hotel duży, wysoki, my mieszkamy na 24 piętrze. Dostaliśmy apartament, pokój + sypialnia i ładna łazienka , z sypialni okno od podłogi do sufitu z widokiem na miasto, podoba nam się. :)
Po przekąsce o godzinie 17:00 jedziemy nad jakąś rzekę (nie pamiętam nazwy) kilka fotek i zabierają nas na kolację do knajpy Chińskiej typowej dla turystów (jedzenie, tańce, regionalne stroje, zdjęcia). Zjadamy, wracamy, rozpakowaliśmy się, odpoczywamy, Monia poszła spać.

Jutro będziemy dłużej nad tą rzeką więc zabiorę i przetestuję statyw.
Kończę, idę spać.
Jutro więcej atrakcji. Pobótka 6:30 rano.


:: w samolocie ::


:: Shanghai - lotnisko ::

:: Monia i kolejka magnetyczna ::


:: widok z autobusu ::


:: sypialnia ::

:: pokój ::



:: kolacja ::